Marzanna
W tym roku zmieniłem plany odnośnie pierwszego startu półmaratońskiego. Zamiast pod Ślęzę przybyłem do Krakowa, w celu sprawdzenia swojej formy. Po zeszłotygodniowej potyczce w Parku Śląskim, liczyłem na świetny wynik, który byłby podstawą pod kolejną życiówką w maratonie.
Z marzanną ;) |
Na wiosenny połmaraton kontrolny wybrałem Kraków. W
założeniu miał to być szybki i piękny bieg z wiosenną aurą. Nic bardziej
mylnego :(. Marzec nie chce wpuścić wiosny do siebie.
Weekend zapowiadał się chłodny i wietrzny, chociaż na
szczęście nie ulewny. Przybyłem do Krakowa wraz z rodziną z samego rana z
optymizmem. Wdrażałem już do swojego treningu intensywność :). Po sprawnym
odebraniu pakietu i posileniu się, nastał czas na przygotowanie do startu. Kogo
tam nie było? Dookoła same znajome twarze z NR Zabrze, NR Gliwice, SBRT itd.
Gratuluję wyników, rekordów i pucharu w drużynówce dla NR Gliwice 👍.
Z medalami |
Nadchodziła oczekiwana godzina walki, do boju stanęło prawie
3200 biegaczy. Na sygnał do startu ruszyłem przytupem by utrzymać dystans do grupy
biegaczy przede mną. Bardzo ważne było
nie stracenie kontaktu, gdyż już po kilometrze zmienialiśmy kierunek biegu na
"mordwind" 😜. Prognozy się sprawdziły, a pierwsze podmuchy sugerowały
ciężki bieg. Po paru kilometrach znaleźliśmy się na bulwarach. Z drugiej strony
było widać sznur biegaczy pędzących do mety (zawodnicy z biegu na 10km
zaczynali zawody spod Wawelu). Jakie radził sobie ojciec? Nie zobaczyłem, za
szeroka ta Wisła :).
Dobry humor zmienił się wraz z przejściem na bulwary przy
Wawelu. Niektóre podmuchy były tak silne, że zastanawiałem się czy warto
biegać? Wydawało się, że człowiek stał zawieszony w powietrzu. Pierwsze 10km
zrobiłem 38:27 (to lepiej niż na ostatnich zawodach w Parku Śląskim), ale
niestety to była łatwiejsza część trasy. Walcząc z tempem po krakowskim rynku,
myślałem o jednym. Jak dam radę na bulwarach, jeśli wiatr pustoszy moje czasy w
wąskich uliczkach? Na szczęście nie byłem osamotniony, ale straty poniosłem
znaczne. Na bezwietrznych odcinkach nadal potrafiłem biec w tempie 3:50 min/km,
ale mimo zapasu sił nie zdołałem zafiniszować. Kilometrowa prosta na Błoniach
była jedynie walką z wiatrem (zdołałem utrzymać tempo 4:03). Z czasem 1:23:37 (72
wśród mężczyzn) zakończyłem pierwszy tegoroczny półmaraton. Ojciec, mimo
głownie walki na całej trasie 10 km z wiatrem, utrzymał tempo ze
zeszłotygodniowych zawodów. Nieźle :).
Finisz na Błoniach |
Po biegu wybraliśmy się na spokojnie rozejrzeć po krakowskim
rynku. Ostatnio byłem w Krakowie prawie 1,5 roku temu podczas półmaratonu
królewskiego, ale nic się nie zmieniło ;). Natomiast w drodze powrotnej
zawitaliśmy do klasztoru w Tyńcu. Kolejne ciekawe miejsce w Polsce zaliczone, a
teraz pozostaje posmakować benedyktyńskiego specjału -piwka ;).
Klasztor w Tyńcu |
Jak podsumować moje starty kontrolne? -> Tracę optymizm.
Jak pobiec kwietniowy maraton? -> Nie wiem.
Mogłem dziś pobić wrocławski rekord (1:21:06)? Niby z każdym tygodniem czuję się lepiej, ale podczas biegu nadal w piszczelu coś kłuło. Niby robię intensywność, ale miesiąc się szanowałem. Niby płaska trasa, ale wiatr niszczył tempo.
Jak pobiec kwietniowy maraton? -> Nie wiem.
Mogłem dziś pobić wrocławski rekord (1:21:06)? Niby z każdym tygodniem czuję się lepiej, ale podczas biegu nadal w piszczelu coś kłuło. Niby robię intensywność, ale miesiąc się szanowałem. Niby płaska trasa, ale wiatr niszczył tempo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz