niedziela, 2 kwietnia 2017

Gdzie ta szybkość?, czyli mini maraton w Kędzierzynie  pamięci Jana Pawła II.


W niedzielne popołudnie wyruszyłem do Kędzierzyna na mini maraton. Idealny dystans na okres taperingu. Miało być kameralne, szybko i z dużymi szansami na podium, które by podniosło morale. Okazało się, że łatwo nie będzie. Ziemia kędzierzyńska wystawiła swoją śmietankę. Jak poszło? Zdjęcie mówi dużo :).

Z pucharkami :D.

Ostatnie jednostki treningowe, zwłaszcza te szybkościowe, zaczynają  mnie zaskakiwać. Wraca prędkość. Pytanie brzmi, jak wygląda moja wytrzymałość tempowa, ale to zweryfikuje maraton ;P. Podczas wtorkowego 8x600 spotkałem wracającego na rowerze Mateusza. Chyba potrzebowałbym takiego trenera, bo Stachu świetnie mnie poprowadził przy pierwszym interwale. Gdyby  nie przeraził się tempem  to by było grubo poniżej 3:30min/km (wyszło 3:33). Kolejne samotne serie wyszły jak zawsze (poziom 3:4x min/km).
Przed samym startem postanowiłem w sobotę odbyć sesję 8km regeneracyjne + 10x100. Sprint niesamowity, mimo zmęczenia jednostkami na tygodniu. Potrafiłem wystrzelić i odnotować tempa na granicy 3:20 min/km, a jedna seria wyszła nawet 3:01 min/km. Od tego weekendu zacząłem również biegać bez taśm. Czy nie za szybko? Coś tam niby ściągnie, ale zobaczymy przez ten tydzień. Ale przejdźmy do wisienki :). Do mini maratonu.
Pierwsze metry, jeszcze z czołówką ;P.
Pod koniec pierwszego okrążenia zostawiłem
moją grupkę z tyłu.
Nadeszła niedziela, która nie okazała się nie aż taka trudna po wczorajszych urodzinach. Głowy funkcjonowały ;), więc ruszyliśmy rodzinnie do Kędzierzyna się ścigać :). Ja w planie miałem start w mini maratonie, a ojciec w zawodach towarzyszących. Na linii startowej poznałem swoich rywali, śmietanka biegaczy z okolicy. Już obstawiłem pierwszą trójkę, bo  jak tam konkurować z zawodnikami z poziomu ~33 min na dyszkę ;P. Trasa mini maratonu była nie najprostsza. Należało zrobić 2 pętle po trasie w kształcie "T". Zakręt 180 stopni likwiduje świetnie wypracowaną prędkość :(. Po krótkiej rozgrzewce ruszyliśmy. Odnotowałem niesamowitą prędkość, bo pierwsze kółko zrobiłem w 7min :D. Z czasem ciepło i zmęczenie sprawiło, że słabłem, ale należało walczyć. Z każdym krokiem, myśl o uspokojeniu tętna była coraz głupsza, więc prułem do przodu. Niestety na finiszu znów pozwoliłem się wyprzedzić superman-owi ;), ale i tak ukończyłem zawody po 14:27 z 6 lokatą. Według Garmina trasa wyniosła 4km, a poszczególne kilometry wyniosły mnie 3:24, 3:36, 3:41, 3:41.W  końcu po dwóch latach w mojej tabelce odnotowuję rekordowe średnie tempo. W końcu przebiłem tempo z mini maratonu w Krakowie 2015. Nawet licząc kilometraż z garmina, wywalczyłem średnią 3:36 :D, o 6 sekund na kilometr lepiej :D. Jeśli uwierzyć organizatorom, że było to 4.2km to średnia spada do 3:26 min/km :D.
Dziś zacznę rozciąganie w pozycji siedzącej ;P. 
Zanim doszedłem do siebie, postanowiłem wyjść na trasę dopingować ojca w jego starcie. Doping przyniósł korzyści, bo start okazał się bardzo udany i wystarczyło już oczekiwać jedynie wyników. Co się okazało? Ojciec sprawił sobie świetny prezent urodzinowy. Wywalczył drugą lokatę w swojej kategorii, great :D. Ja także wywalczyłem pucharek :), trzecia lokata w M20 :). A po biegu wracamy do tradycji, czyli kierunek lodziarnia w Sławęcicach. Zostaje jedna kwestia. Lepsza była gałka banan w czekoladzie czy mascarpone z wiśnią ;P.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz