Droga maratońska cz.2
Cel 2016 |
Kolejną zimę spędziłem z książką "Maraton
zaawansowany" opierający się na metodzie treningowej Danielsa. Jeden z
lepiej zbilansowanych planów, który przebyłem :). Kilometraż ponownie podkręciłem, ale nie
zapomniałem o intensywności. Były biegi
ciągłe w II zakresie, interwały, długie biegi w TM itp. Zgodnie z
zaleceniami książki wdrożyłem biegi regeneracyjne. Naprawdę ciekawa formuła.
Po serii treningowej czułem się wybiegany i szybszy. Na rok
2016 postanowiłem wziąć udział w Orlenie, a także przebiec następne 4 maratony
w celu ukończenia korony maratonów. Chciałem walczyć o jak najlepszy rezultat,
ale nie potrafiłem określić granicy do złamania (wszystko poniżej 3h nie jest
już łatwe ;) ). Niestety podczas
pierwszego startu kontrolnego przeciążyłem piszczel, zapowiadała się ciężka
wiosna. Na pierwszy maraton ruszyłem do Dębna. Przyjemne miasteczko oraz ładna
pętla przebiegające przez drogi w lesie . Czułem się jak w domu, tylko czemu
tak daleko ;). Pierwszy weekend kwietnia był nieoczekiwanie bardzo ciepły, nie
byłem przygotowany na takie warunki, ale ruszyłem z przytupem. Kilometry szły
nieźle, aż do 20 km. Wrócił koszmar z Cracovii, czyli kolka. Po paru
kilometrach unormowałem organizm, ale próba podkręcenie tempa poniżej 4:15
kończył się z problemami. Mimo walki przez
większość trasy uzyskałem nowy rekord - 2:58:49 ( z czasem na półmetku
1:25:40).
Dębno, ruszam na dużą pętle |
Po paru tygodniach pojawiłem się w Warszawie, to miał być
mój bieg. Było chłodno, a trasa łatwa (nigdy nie spotkałem, aż tak płaskiej
trasy). Bardzo interesujący był start, dwa dystanse biegły w przeciwnym
kierunku, dopingując się do walki :). Niesamowita była również liczba biegaczy,
naprawdę to święto jak głosi reklama. Jak zawody? Mimo, że biegło mi się
naprawdę fajnie, to nie domyślałem się jaki czeka mnie los. Po kilku
kilometrach po Wilanowie, dosłownie mnie "zdmuchło". Wiatr odebrał mi
siły i na 30 kilometrze już mi się nie chciało dalej walczyć. Czekałem jedynie
na metę, a stadion był daleko :(. Najdziwniejsze było to, że mimo braku chęci,
pobiłem kolejny raz życiówkę. Ukończyłem Orlen po 2:56:46 ( z międzyczasem w
połowie 1:24:30).
Finisz na Orlenie |
Po wielu udanych startach na krótszych dystansach i w górach,
na moment przed jesienną serią maratońska, niestety
doznałem kolejnej kontuzji. Plan po
kolejny rekord należało odłożyć, zwłaszcza że nie chciałem utracić szansy na
zdobycie korony maratonów. We Wrocławiu postanowiłem gnać , aż nogi odmówią
posłuszeństwa. Biegło się naprawdę ciężko, a skwar nie ułatwiał mi zadania. Problemy
zaczęły się podczas drugiej części biegu, nadszedł czas by odpuścić :(. Tempo siadło
o prawie minutę, ale szczęśliwie dotarłem na metę z najgorszym tegorocznym
wynikiem.Ostatnie kilometry po warszawskiej Pradze |
Minęło kolejne 2 tygodnie, a ja stałem na linii startowej
przed uniwersytetem warszawskim. Nadszedł czas na kolejny z wielkich polskich
maratonów, czas na PZU Maraton Warszawski. Tym razem pobiegłem zachowawczo (nie
byłem pewien swoich sił po kontuzji). Trzymałem się blisko wąskiej grupki
biegaczy, tym razem nie chciałem sam zostać z wiatrem. Biegło mi się świetnie,
półmetek zaliczyłem z czasem 1:26:34, a nasza grupa trzymała dobre tempo.
Niestety przed zoo (ok. 30km) nasza grupka się rozpadła i zaczęła się samotna
walka. Wbiegając na pętlę po Pradze, z daleka słyszałem jak elita już wbiegała
na metę, a ja nadal walczyłem ;). Zmęczenie i samotny bieg odbijał się na
tempie, sekundy mi uciekały, a ostatnia prosta była naprawdę długa. Praga
zaskoczyła mnie podbiegami. Nie były one jakoś wysokie, ale po Orlenie
myślałem, że Warszawa jest całkowicie płaska ;P. Po 2:55:53 przebiegłem z
uśmiechem linie mety. Czułem, że
wróciłem do gry :). Warszawa przyniosła nie tylko nową życiówkę, ale pierwszy raz sprawdziła mi się strategia posilania się żelami.
Po kolejnych 2 tygodniach wybrałem się na ostatni bieg do
korony- kierunek Poznań :). Był to ostatni ważny bieg sezonu, więc koniec
kalkulowania. Strategia była prosta,
ruszamy ostro :). Jak
Triumfalny finisz z medalami z korony |
Korona skończona, czas na kolejne wyzwania |
"Maraton zaczyna się po 30-stce"
Chociaż mocny start zawsze kończył się gorszą drugą połową,
to ja inaczej nie potrafię ;). Z czasem przychodzi zmęczenie, więc tempo mi
"siada". Biegnięcie taktyką "negative" kojarzy mi się ze
zmarnowaniem szansy na dobry czas. Może z czasem różnice się trochę zatrą, ale
przecież ja mam już 11 maratonów ;).
"Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana"
Jak wygląda
tegoroczna droga maratońska? Mimo mniejszej
liczby prób, mam nadzieję że będzie owocna. Powoli nadchodzi czas na wiosenną batalię. Kierunek GDAŃSK :D.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz