niedziela, 7 maja 2017

Majówka

 
Majówkowe medale:
3 cześć z GP Racibórz i Bieg pamięci powstańców Śląskich
Przed startem
Zregenerowany po gdańskim maratonie oraz biegu ultra w Szczawnicy zacząłem ponownie nabierać rytmu treningowego. Wolny czas sprzyjał treningom, a już 3 maja postanowiłem wystartować w kolejnych zawodach. Wyruszyłem wraz z ojcem po kolejną część medalu Raciborskiego cyklu biegowe. Tym razem był to "Bieg bez granic" na dystansie 10km.  Jedynym minusem biegu jest jego pora, a dokładnie godzina 16. Co by tu zjeść, by wytrzymać do tak późnej godziny, a się nie przejeść ;). W zeszłym roku bieg odbył się tuż po ulewie, ale tym razem wyglądało, że będzie sucho, lecz parno. Po krótkiej rozgrzewce stanąłem na linii startu z założeniem zrobienia życiówki adekwatnej do ostatniego maratońskiego wyniku. Wystrzeliłem jak z procy. Wydawało mi się, że czołówka biegu biegnie ciut za wolno, ale powstrzymałem myśl o ich wyprzedzaniu. Pierwszy kilometr poleciałem tempem 3:30, ale dłużej go nie mogłem utrzymać. Liderzy uciekli, a ja gnałem przez kolejne kilometry tempem 3:40. Było dobrze, ale już przed półmetkiem tempo się sypnęło.  Wystarczyło sił do ustanowienia życiówki
Ostatnie okrążenie w Raciborzu.
na dystansie 5km (18:14), ale kolejne kilometry już biegłem prawie 3:50. Czułem, że nie złamię drugi raz w życiu 37 minut, ale postanowiłem walczyć do ostatnich metrów o jak najlepszy czas. Dobiegłem po 37 min i 21 sekund zajmując 21 lokatę i 6 w swojej kategorii wiekowej :). Na mecie nie czułem się jakoś wykończony czy zadyszany, ale podczas biegu nie potrafiłem więcej wyciągnąć z nóg ;(. A po biegu znów ruszyłem w poszukiwaniu lodów ;P. Poszukiwania były krótkie, ponieważ znałem świetną lodziarnie na raciborskim rynku ;P.

Majówkę miałem zakończyć niedzielnym anglosaskim biegiem na górze św. Anny. Z tego powodu postanowiłem wykorzystać wydłużoną majówkę i zrobić dłuższe wybieganie z BNP (25km) już we czwartek. Biegło się łatwo, ale jakoś zabójczego tempa nie wrzucałem. Kolejne dni postanowiłem biegać już luźniej, ale dużo snu i wypoczynku pozwoliło nakręcić trochę kilometrażu ;).
Ostatnie 100 metrów do Domu Pielgrzyma

Nadeszła niedziela, więc czas na kolejną potyczkę- Bieg Pamięci Powstańców Śląskich. Trasa biegu to dwie pętle 5km po ścieżkach wokół sanktuarium na górze św. Anny. Miało być trochę wspinaczki, bo trasa liczyła prawie 300m w pionie. Tak blisko mojego domu nie startowałem w zawodach górskich, a nawet nie przepuszczałem jak ciężko i zarazem cudownie będzie ;P. Równo o godzinie 13 wystartowaliśmy. Ruszyliśmy leśną ścieżką w dół, rozpędzony wyminąłem całą czołówkę i gnałem
Ostatnie metry do mety :)
wypracowując paręset metrową przewagę. Trochę mnie dziwiło, że nikt mnie nie goni, ale na zbiegu w salomonach czułem się świetnie (ponad kilometr prowadziłem ;P ). Niestety już przy lekkim wzniesieniu zbiliśmy się w grupę i podbieg z Poręby pod Dom Pielgrzyma pokonywaliśmy razem. Dobra, tylko na początku ;). Rywale byli dziś silniejsi, a podbieg był dla mnie za stromy, by utrzymać ich tempo. Ostatnie metry wspinaczki były masakrą :). Na szczęście na szczycie rozpoczął się kolejny zbieg i dobiłem do drugiej grupki, lokując się na 8 pozycji na półmetku z czasem 22 min. Znów ruszyliśmy w dół, a tempo znów mogłem podkręcić. Na dole nadszedł czas na znany już kilometrowy podbieg i znów zacząłem tracić ;(. Na szczęście kolejni rywale przegonili mnie na ostatnich metrach przed szczytem. Czemu na szczęście?, bo lepiej od nich zbiegałem. Wystarczyło mi jakieś 200 metrów by ich przegonić, a reszta zbiegu pozwoliła mi wypracować wystarczającą przewagę aż do mety. Dobiegłem z czasem 44:49 ze stratą 4 minutową do pierwszego :), a zajmując 8 lokatę i 2 w kat. wiekowej :D !!! Tak, majówkę kończę z podium :).
PODIUM!!!
A po biegu, wizyta w sanktuarium na wyciszenie, a później na lody w Sławęcicach :P. Dziękuję rodzinie za towarzystwo w moich biegowych podróżach, a znajomym za doping na trasach :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz