DOZ Łódź Maraton
Nadszedł kwiecień, a wraz z nim mój jedyny wiosenny maraton. Przygotowania do startu były ciężkie. Zanim potrafiłem nałożyć pełne obciążenie byłem już na ostatniej prostej do startów kontrolnych. Nie zawsze wychodziły dobrze, ale z każdym kolejnym biegiem czułem się lepiej. Zawody powoli mnie nakręcały :).
W sobotę ruszyliśmy z Madzią do Łodzi. Miasto mnie pozytywnie
zaskoczyło, a Piotrowska to naprawdę ciekawa alejka :). Darmową komunikacją
ruszyliśmy do Atlas Areny odebrać pakiety, dosyć bogate pakiety. Dostaliśmy
fajną koszulkę, batony i napoje, a sprawność załatwienia formalności
oszałamiająca. Lubię to w tych mniejszych biegach. Małym minusem była wielkość
porcji "pasta party", ale po dodatkowym dobrym posiłku w centrum
ruszyliśmy spać.
Poranek był cudny, słońce świeciło, temperatura miła i tak
rześko. Na start ruszyłem na luzie, żadnej spiny. Będzie co będzie, wezmę każdy
wynik :). Półmaraton w Warszawie, mimo że bez życiówki, dał mi pretekst do
zaryzykowania. Postanowiłem powalczyć o tempo 3:55 w pierwszej połowie biegu.
![]() |
Dzień wcześniej na Piotrowskiej |
Ruszyliśmy!! Leciało się dobrze, a butelki z wodą na
punktach mile zaskoczyły (supcio). Dwa łyki, a reszta na głowę i łydki (ojj
bałem się ich odwodnić). Kilometry leciały, a na rynku rozbrzmiewała muzyka
rockowa ... ahh ta gitarka :). Nagle z Piotrowskiej skręcamy w lewo i znów
wiatr w twarz. Czułem, że dziś lecę na samopoczucie, odpuściłem na siłę
trzymanie tempa chłopaków z przodu. Nie były to wielkie straty, bo na lekkich zbiegach potrafiłem
ich doganiać.
Kolejne punkty, kolejne uśmiechy, a ja po rozejściu tras
(maratońskiej i półmaratońskiej) bywałem sam pośrodku budynków. Jedynie było
słychać doping z ulicy czy ucieszne "dasz radę" pewniego dziadka z
balkonu. Półmetek z czasem około 1:23.
Podczas wywiadu dowiaduję się, że jestem w pierwszej
dziesiątce - szok. Niemożliwe? Okazuje się, że to prawda, jestem 6-ty na mecie
i 5-ty maratończyk. Cudnie, miłe zakończenie łódzkiego maratonu :). Po chwili
przybiega Magda, która przekracza metę jako 4-ta kobieta. Cudnie kochanie :*. Po wspólnej dekoracji lecimy świętować, a dokładnie
uzupełniać kalorie :).
Kiedy kolejny maraton, może jesienią? Teraz czas na góry :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz