środa, 6 grudnia 2017

Koniec cyklu, roztrenowanie.


Czas kolejnego cyklu biegowego dobiegł końca. Nie udało się ponownie podzielić roku na dwa cykle (zgodnie z zaleceniami książek :P ). Po zimowych przygotowaniach, nastał czas wiosennych startów. Wiosenna batalia gładko przeszła przez czerwcowe zawody na 10k, następnie letnie starty i moją jesienną batalie zakończona dopiero na eliminatorze. Obecnie raduje się ostatnią częścią cyklu, czyli roztrenowaniem.
Brak podziału roku na dwa cykle skutkuje tylko  jednym przygotowaniem startowym, grudniowo -kwietniowym (w sumie ok. 18 tyg). Zaczynam go spokojnym budowaniem wytrzymałości i siły poprzez dłuższe przebieżki w zimowej aurze. Wraz z przebłyskami wiosny, moje bieganie przyśpiesza. Skupiam się na takich jednostkach treningowych jak: biegi ciągłe i interwały. Między sezonem wiosennym, a jesiennym biegam na tzw. "czuja" ;P. Bez planu, bez logicznego wzrostu obciążenia, bez przemyślanego taperingu. Nie ma kiedy ;).  Jest to mieszanka regeneracji po startach, mocnych szybkich jednostek, wyjścia w góry czy zwykłych wybiegań.

A jak wygląda tegoroczne roztrenowanie?

Rozpocząłem je już powoli po maratonie w Poznaniu. Moje mięśnie były już przeciążone wraz z początkiem września. Do czasu ateńskiego maratonu zluzowałem z kilometrażem (do ok. 60-75km/tydzień) przy jednoczesnej próbie zachowania szybkości. Celem było odzyskanie sił i podleczenie się. Udało się!! Do Aten leciałem z dobrymi prognozami odnośnie zdrowia (mięsień  pośladkowy i Achilles -cały :D ).
 Kolejny etap redukcji obciążenia nastąpiło po moim ostatnim maratonie. Zacząłem je krótkimi wakacjami w Atenach. Koniec tygodnia uzupełniłem paroma wyjściami regeneracyjnymi (wyszło w sumie 30km), by w tygodniu ostatnich zawodów (Eliminator) dobić do 45km/tyg. Eliminator to głównie pokaz siły nóg na wymagającym stoku Czantorii. Najważniejsze było odzyskanie świeżości po maratonie.
Po ostatnich zawodach nastąpiło główne dwu-tygodniowe roztrenowanie. W przeciwieństwie do kolegów, ja nie rezygnuję całkowicie z bieganie (chyba, że  leczę przeciążenie, jak w zeszłym roku). Przy przyjemnej pogodzie wychodzę raz na kilka dni na krótką lekką przebieżkę (ok. 30-50 min w tempie konwersacyjnym). W gorszych warunkach zewnętrznych, siadam na rowerku treningowym i kręcę sobie pół godzinki dla uspokojenia ducha :).


Jaki był ten makrocykl?

Postanowiłem utrzymać zeszłoroczny kilometraż (raporty z obu cykli są zbliżone) przy jednoczesnym zwiększeniu intensywności. Mniej więcej się udało, choć nie książkowo, wszystkie życiówki na asfalcie poprawione :D.

Z lewej ubiegłoroczny, z prawej tegoroczny raport biegowy



W tym roku skupiłem się na biegach górskich, moja suma przewyższeń wzrosła o 50% do wartości prawie 50km w pionie (według gps garmina).
Poniżej przedstawiam miesięczną strukturę kilometrażową z dwóch ostatnich lat. Nieźle widać przeciążenie lutowo-marcowo, natomiast te jesienne pięknie przykryła krynicka setka :D.
Ostatnia ciekawostka. Na dzień przypadło mi 12,7km (licząc również dni nie biegowe), a w ciągu roku bieganie zajęło mi 66 min na dzień albo około 16,5 dnia w ciągu roku. Nawet niewielka część życia :). 

Z lewej ubiegłoroczny, z prawej tegoroczny kilometraż w rozłożeniu na miesiące



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz