Ateny
Nadszedł czas ostatniego tegorocznego maratonu, a zarazem pierwszego wyjazdu zagranicznego. Lecimy z Madzią do kolebki maratonu, lecimy zdobyć Ateny.
Świątynia Zeusa z Akropolem w tle |
Ateński maraton zaczyna się w miejscowości Maraton, w którym
odbyła się antyczna bitwa pomiędzy Grekami, a Persami. Według legendy po zwycięstwie Greków, Filippides ruszył do Aten z informacją o wyniku bitwy i na jego cześć biegamy maratony ;P. Trasa biegu jest wymagająca ze względu na profil. Na 20 kilometrze czeka nas
natrudniejszy, 10-cio kilometrowy podbieg. Słyszałem, że maraton ateński nie
służy życiówkom, ale zobaczymy :D. Mam zamiar powalczyć, zwłaszcza że ostatnie
tygodnie były niezłe treningowo. Natomiast meta znajduje się na stadionie Panathinaiko
, na którym odbyły się pierwsze igrzyska nowożytne.
Po Poznaniu czułem się zmęczony. Nie przerażał mnie ani nie denerwował brak
biegania przez kolejne trzy dni. Dopiero w czwartek wyszedłem na trening, a
dokładnie na spotkanie zabrzańskich nightów. Po mile przegadanym spotkaniu,
kolejnego dnia wybrałem się do Madzi by odbyć z nią pierwszy mocniejszy
trening. Zrobiliśmy 12km w tempie 4:21. W sobotę dorzuciłem wybieganie po
Beskidzie Śląskim, a dokładnie przetarliśmy trasę Czantoria - Stożek - Ustroń.
Tydzień zakończyłem lekką regeneracją.
Kolejne tygodnie postanowiłem też zluzować. Miałem zamiar
się wygaszać, co miało pozwolić mi na regenerację przeciążeń i odbudowę
psychiczną po sezonie. Porzuciłem biegi regeneracyjne na rzecz krótkiego
treningu rowerowego czy innej aktywności, a bieg interwałowy zastąpiłem serią
trzy kilometrowych odcinków z tempem zbliżonym do maratońskiego ;).
Expo |
Przyszła sobota, czas wylotu :). Podróż minęła ładnie, a
ateńskie lotnisko przywitało nas ciepełkiem :D. Wsiedliśmy do metra i jazda nad wybrzeże po pakiety. Cóż za
organizacja, odebraliśmy numerki bez kolejki przy 18000 uczestników, a na
miejscu największe expo jakie dotąd widziałem :).
Dzień zakończyliśmy krótkim spacerkiem, bo czekała nas
wczesna pobudka. Autobusy przetransportowujące do Maratonu czekały już od 5:30
do 6:15, a sama jazda zajmowała prawie godzinę. Ciekawy był widok za okna. O
wschodzie temperatura sięgała do 15 stopni, a Grecy stali w kurtkach i czapkach
zimowych :P. Około 7 czasu greckiego szliśmy w tłumie biegaczy na stadion.
Dostaliśmy wodę i w otoczeniu wzgórz oraz palącego
się znicza olimpijskiego czekaliśmy na start :D.
Stadion w Maraton-ie |
Nadchodzi 9. Rozstaję się z Madzią :* i ruszam do swojej
strefy. Stoję w drugim bloku, tuż za elitą. Ostatnie minuty spędzam na
pogawędce z kolejnym spotkanym Polakiem (do Aten przyjechało wielu rodaków,
około 450). W końcu ruszamy, tempo wsiadło sprawnie i lecę. Pierwsze kilometry
płaskie, ale czuję, że hamuje mnie lekki wiaterek wprost w twarz . Pierwsza
dziesiątka planowo, ale nie czułem "flow-a", wiedziałem że dziś
będzie ciężko.
Kolejna kilometry trasy to teren pagórkowaty, podczas której
mieliśmy zdobyć kulminacyjnie wysokość o ponad 200m wyższą niż miejsce startu.
Tempo siada, ale miałem zyskać na ostatnich 11km zbiegu, zwłaszcza że na zbiegu
na 15 gnałem około 3:40. Kilometry spędzałem na podziwianiu genialnych kibiców.
Krajobrazy, oklaski, zorba, wiwaty i ogromne ilości dzieciaków oczekujące na
"piątkę" (w jednym momencie przybiłem chyba aż 10 :D ). Cudne były
też tunele tworzące przez tłumy, czułem się jak kolarz na wielkich tour-ach :D.
Z kolejnymi godzinami temperatura rosła dużo powyżej 20 stopni, ale punkty co
2,5km sprawiały, że nie odczuwałem żadnych problemów z nawodnieniem. Zwłaszcza,
że na punktach rozdawali od razu całe butelki (nie bawią się w kubki).
Nastał 31km, a wraz z nim ostatni podbieg. Niestety byłem
już zmęczony. Wiedziałem już wcześniej, że życiówka mi uciekła. Jednakże nie
sądziłem, że nogi mnie nie poniosą na moich ukochanych zbiegach. Leciałem
jedynie 4:15 min/km, a w planie miałem co najwyżej 3:50 :(. Cóż, zostało mi
złamanie trójki i dobiegnięcie z uśmiechem na metę. Z tym ostatnim nie było
problemów, jak zobaczyłem stadion to oszalałem. Ta akustyka, wiwaty kibiców,
blask marmurów. Zapomniałem o biegu, a jedynie myślałem o łapaniu tej chwili. Zdobyłem
ateńską metę z czasem 2:58:19 i 107 lokatą
na ponad 15 tyś finiszerów ( lub 18 tyś uczestników ) i jako drugi Polak.
Ciut po minięciu mety na horyzoncie pojawiła się Madzia,
która w niezwykły sposób złamała kolejną granicę maratońska :*. Piękny bieg i
3:11:25 :). Panathenaic Stadium będzie dla nas niezwykłym miejscem -pewnie
wiecie dlaczego :D .
Ostatnie dni urlopu wykorzystaliśmy na odpoczynek, a dokładnie
na spacerach, zakupach i podziwianiu Aten. Udało się zahaczyć o Akropol, Plakę,
świątynie Zeusa, agorę ateńską i wiele innych cudnych miejsc. Wspomnienia z
pierwszego mojego zagranicznego maratonu będą trwały we mnie na długo. A
wszystkim wahającym się polecam szukać lotów na przyszły rok :D. Maraton w
Atenach trzeba przeżyć :D.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz