Eliminator
Na koniec sezonu wybrałem się z Madzią do Ustronia na
Eliminator-a, czyli bieg kończący
tegoroczną ligę biegów górskich. Jest to
4-etapowy bieg alpejski w formie eliminacji. Po każdym etapie liczba
uczestników redukuje się o 1/4 stanu początkowego. A cóż to za etap? :). Ten
tylko wie, kto wchodził na Czantorię wzdłuż stoku. Nie bez powodu bieg nazywa
się "górska masakra". Tylko niby 1700 metrów, ale z przewyższeniem ok. 450m,
czyli średnie nachylenie 27% :D.
Jesienią zrobiliśmy dwukrotny rekonesans trasy. Hmm, cudów
nie było, czas powyżej 21 minut. Jak to ująłem po jednym z treningów: "będzie trzeba ścisnąć du** o
awans do finału". Tak, celem jest pokonać czterokrotnie górę. Zadanie
utrudnia nie tylko stromy stok, ale również mocna ekipa zawodników. W stylu
alpejskim nie czuję się za mocny, choć lepiej niż w anglosaskim (oczywiście
najlepiej czuję się w dłuższych dystansach i ultra :P ).
Nadszedł dzień startu, było ciut cieplej niż przez ostatnie
dni, co wprawiło mnie w lepszy nastrój. A na starcie odnalazłem nawet kilku znajomych
:). Trochę pogawędek i po lekkim opóźnieniu ruszamy. Ludzie wyskoczyli
niesamowicie, ale sprint. Jednakże gdy oni zaczynali zwalniać, ja spokojnym
truchtem ich doganiałem. Po minięciu pierwszego rowu, na zmianę to idąc to
podbiegając, osiągam swoją docelową pozycję w hierarchii. Jest półmetek :). Hmm
... 8:30, nieźle ale przede mną gorsza część. Walczę ze sobą na każdym kroku,
gdy stromizna ciut maleje próbuję pocisnąć biegiem i w końcu ląduje na mecie
jako 33 mężczyzna z czasem 18:56 :D. Ooo.. znów to samo. Treningi i zawody to u
mnie dwa światy :P. He, ciekawe kiedy będę porządnie trenował :). Czuję, że
finał powinien być mój, jeśli nie wyzeruję energii (było 295 zawodników, więc
odpada co etap 74). Robię łyk wody, by zwilżyć rozgrzane gardło, a tu Magda się
pojawią na 4-tej pozycji :D.
Schodzimy spokojnie, ze zdobytą opaską, w dół na kolejną
rundę. Po chwili, dobra po półgodzinnej przerwie na zejście, ruszam. Znów spina
:) ... półmetek 25 sekund gorzej, ale
później dodaję czadu i mam metę po 19 min i 19 sekundach jako 34 :). Zejście
urozmaicam sobie pogawędką z Wiktorem i dopingiem dziewcząt.
Na dole, na starcie rozmawiam z Dawidem i Karolem. Mamy
jeden wspólny cel, awans :). Naładowani energią lecimy. Moje uda zaczynają
odczuwać trud zawodów. Na półmetku widzę, ze zegar wybija 9:08, ale ciągle
zielone światło (oznacza to, że moja
pozycja gwarantuje mi awans). Mój dobry górski chód pozwala mi
utrzymywać pozycje i przekraczam matę z czasem 19:50. Ehh, zmęczony, ale
uradowany :D, 42 lokata i czarna opaska na ręku :D.
Na ostatnim etapie
pojawiam się ja i Karol (dawał czadu :D ). Szkoda reszty znajomych :(, ale
cudownie było choć przez chwilę z wami pogadać :). Patrzę na stok ... jestem
zmęczony, cel zrealizowany, wystarczy tylko wejść po medal . Jednakże
postanawiam powalczyć ;), choć już nie ma spiny. Nagle ostatni wystrzał!! Zauważam
po chwili, że mój kiepski początkowy sprint wyrzuca mnie na szary koniec stawki.
Zmaga się wiatr, aż unosi namiot z zawodów. Po 300 metrach uzyskuję swoją
typową pozycję. W oddali widzę czołówkę, nie mam mocy by ich gonić. Czuję, że
luzuję. Półmetek dopiero po 9:44, a metę po raz ostatni zdobywam po 20 minutach
i 50 sekundach (dużo gorszy wynik od pozostałych rund, a i tak lepszy od
treningu :P ). 4 etap kończę jako 46, a według sumy czasów ląduję na 40-tej lokacie
:). Mam opaskę "SUPER HERO" :D.
Na mecie spotykam Łukasza. Przyjemna pogawędka skraca czas w oczekiwaniu na kobiecy finał. Po chwili na mecie wbiega znajoma twarz, Dominika w pięknym stylu zwycięża zawody, a zarazem całą ligę. Tuż za nią, na czwartej pozycji wyłania się Magda :*. Cóż za power :), a to dopiero jej drugie górskie zawody :D.
Na mecie spotykam Łukasza. Przyjemna pogawędka skraca czas w oczekiwaniu na kobiecy finał. Po chwili na mecie wbiega znajoma twarz, Dominika w pięknym stylu zwycięża zawody, a zarazem całą ligę. Tuż za nią, na czwartej pozycji wyłania się Magda :*. Cóż za power :), a to dopiero jej drugie górskie zawody :D.
Eliminator to było
podsumowanie moich zmagań z ligą. Spróbowałem swoich sił we wszystkich stylach,
powalczyłem z elitą na mistrzostwach w
ultra (Niepokorny Mnich i BUGT), stawałem na podiach w bardziej kameralnych
imprezach i ostatecznie w 12-stu najlepszych moich startach zdobyłem w sumie 647
pkt i plasuję się na 61 pozycji. Jest co poprawiać w 2018 :P. Najlepiej
punktowane starty: ZiMB (90), Beskidzki Topór(90), Półmaraton Pilsko (80), Bieg
na Hrobaczą Łąkę (65).