środa, 2 sierpnia 2017

Lipiec

Czas na podsumowanie zmagań kolejnego letniego miesiąca.  Początek lipca to upragniony powrót do zwyczajnych tygodni treningowych 😃. Mimo, że uwielbiam startować, to czasem trzeba wypocząć od szumu, a nawet chaosu związanego z wyjazdami i próbą walki o kolejne marzenia 😃. Niecałe 3 tygodnie minęły prędko. Nawet nie wiem kiedy 😛. Co robiłem? Hmm, chyba odliczałem czas do upragnionego urlopu. Tak 😃, odpoczynek wkomponował mi się w moje 3 weekendowe starty. Swój pierwszy dzień spędziłem na festiwalu "Pilsko", a dokładnie na półmaratonie. Korciło mnie spróbować swoich sił w maratonie. Jednakże trzymam się postanowienia, by wypocząć między wiosną, a jesienią od długich i wykańczających zawodów.

Ostatnie metry przed szczytem :D
Plan dnia był prosty, wbiec na Pilsko, ujrzeć cudny widok i lecieć w dół po jak najlepszy czas 😃 . Już po pierwszych kilometrach okazało się, że wraz z dwójką zawodników będziemy rywalizować o podział podium. Nagle zdziwienie, nie wiem w jaki sposób, ale przed nami pojawiła się garstka zawodników. Znów należało trochę przyśpieszyć, by wrócić na swoją nominalną pozycję. Atak na Pilsko z przejścia na Glinne rozpocząłem ponownie z 3 pozycji.  Wbieg był trudny, oznakowanie znikome (dobrze że usłyszałem jakimi szlakami mamy się kierować), a pogoda paskudna. Brnąłem do góry w strumyku, aż nagle widzę szczyt. Co mam powiedzieć o nim? Jedna wielka mgła. Przydała się ostatnia wycieczka na Pilsko, bo wiedziałem chociaż jak dotrzeć do Hali  Miziowej 😜 A z niej to już okrężną drogą do mety. Po drodze mija mnie zagubiony rywal. He, niezłe miał tempo zbiegu. W moich oczach szaleństwo, tyle odwagi to jeszcze nie mam 😀. Półmaraton z zahaczeniem o Pilsko kończę ostatecznie na trzeciej pozycji 😀  po 2h 9 min i 36 sekundach. Niezłe rozpoczęcie wakacji 😊.
Kolejnego dnia wróciłem do Korbielowa wraz z Madzią na bieg alpejski, a dokładnie 10 kilometrowy bieg na Pilsko. Tym razem aura miała przynieś upragniony widok 😃. Obstawa zawodów była niezła, rywale szybko mi odskoczyli. Mimo półmaratonu górskiego w nogach biegło mi się świetnie. Trzymałem się dzielnie za naszą zabrzańską mistrzynią, Dominiką (świetnie gnała). Kiedy dotarłem  na halę Miziową, wiedziałem, że na pewno wystarczy mi sił. Zdobyłem Pilsko po 1h 6 min i 14 sekundach na 20 pozycji 😃. Zanim zdążyłem wziąć oddech na horyzoncie zauważyłem moją górską debiutantkę 😄. Wiedziałem, że ma power w nogach. Madzia w pięknym stylu wskoczyła na podium😃. Festiwal "Pilsko" kończy się cudownie. Można było w końcu odpocząć.
Połonina Wetlińska

Radość na mecie
Cudowny wypoczynek nad Soliną połączony z bieganiem po Połoninach zakończył się szybko. Za szybko 😞. Należało wrócić do domu na Dobrodzieńską dychę. Rok temu przywiozłem z niej wspaniałe wspomnienia i miałem nadzieję, na powtórkę z szybkiego biegu 😁. Na zawody jechałem z pozytywnym nastawieniem. Ponownie towarzyszyła mi Madzia, która postanowiła za moją namową spróbować swoich sił na 10 kilometrowej trasie. Było upalnie, ale ja lubię słońce 😃. Wystartowałem znów na pełnym gazie. Zegarek pokazywał tempo 3:3x min/km, ale ja nie miałem zamiaru zwalniać, dziś wytrzymam, dziś czuję energię. 5 km mijam z czasem 18:11, a wśród pól nadal pędzę. Na metę wlatuję z czasem 36:50, 4 sekundy ponad życiówkę. Pomimo minięcia się z rekordem życiowym, byłem zadowolony. Zaliczyłem kolejny szybki bieg. Wynik wystarczył na zajęcie 12 lokaty i ostatecznie 2 pozycję w kategorii wiekowej. Drugie podium w lipcu :D. Nie było to jedyne podium tego dnia, Madzia znów szalała 😁😃.
Ostatnie metry w Dobrodzieniu
Minął kolejny tydzień, a ja znów na starcie. Tym razem w Rudzie Śląskiej na półmaratonie. Ciężko mi biegać nocą, bo ciężko po całym dniu był rześki. Mimo paru głupich sobotnich posunięć, dotarłem na start w nie najgorszym stanie. W głowie czułem jedno. JESTEM NAŁADOWANY 😁. Co z tego, że trasa trudna, co z tego że odczuwam mały dyskomfort, ja biegnę po marzenie wśród znajomych. Wybija 21 i startuję na pełnym gazie. Widziałem profil, ale kiedy ujrzałem w rzeczywistości nachylenia, stwierdziłem, że dobre tempo ciężko ocenić. Olałem zegarek i biegłem jak w górach, na samopoczucie😃. W dół prułem tempem 3:3x min/km😜, by w drugiej części utrzymać co najmniej 4 min/km na podbiegach. Tak, to była trasa dla górala 😁. Pierwsze z trzech okrążeń ukończyłem po 26 min i 51 s. Poczułem, że życiówka jest możliwa, ale mimo wszystko nadal postanowiłem przybijać dzieciakom piąteczki. Z każdym ich uśmiechem czułem się coraz lepiej 😏😃😄, a nie bardziej zajechany kilometrami.  Drugie kółko ciut bardziej zachowawczo. Obawiałem się, że podbiegi mnie zajadą. Mimo to zacząłem wyprzedzać rywali. Dawno już tego nie widziałem 😁. Czas drugiego okrążenia 26 min i 58 s. Hmm, nadal genialnie 😃. Ale koniec zabawy lecę do odcięcia 😜. Dubluję, witam znajomych,  doganiam kolejnych rywali, a ciągle czuję siłę. Postanawiam wytrzymasz tempo na podbiegu. Dopiero na ostatnim kilometrze łapie mnie  lekka kolka, ale nie czas na głupoty 😉. Ostatnie okrążenie kończę po 27 min i 6 sekundach. Ostateczny wynik  1:20:55 i 16 lokata. Mam życiówkę 😀😀. Może tylko 13 sekund lepiej niż zeszłoroczny nocny Wrocław, ale nareszcie 😁. Na mecie znów czułem energię jak po majowym ultra. Mógłbym jeszcze zrobić kolejną rundkę 😛.
Start w Rudzie Śląskiej

Jak kończę lipiec. Udanie 😃. Poprawiłem już wszystkie dystanse 😃.

Miesiąc kończę z przebiegiem 428 km, a półmaraton rudzki to moje już 25 zawody w tym roku, ojj sporo 😜. Zostało już jedynie 3 tygodnie do mojej jesiennej walki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz