Lipiec
Czas na podsumowanie zmagań kolejnego letniego
miesiąca. Początek lipca to upragniony
powrót do zwyczajnych tygodni treningowych 😃. Mimo, że uwielbiam startować, to
czasem trzeba wypocząć od szumu, a nawet chaosu związanego z wyjazdami i próbą
walki o kolejne marzenia 😃. Niecałe 3 tygodnie minęły prędko. Nawet nie wiem
kiedy 😛. Co robiłem? Hmm, chyba odliczałem czas do upragnionego urlopu. Tak 😃,
odpoczynek wkomponował mi się w moje 3 weekendowe starty. Swój pierwszy dzień spędziłem
na festiwalu "Pilsko", a dokładnie na półmaratonie. Korciło mnie
spróbować swoich sił w maratonie. Jednakże trzymam się postanowienia, by wypocząć
między wiosną, a jesienią od długich i wykańczających zawodów.
Ostatnie metry przed szczytem :D |
Plan dnia był prosty, wbiec na Pilsko, ujrzeć cudny widok i
lecieć w dół po jak najlepszy czas 😃 . Już po pierwszych kilometrach okazało
się, że wraz z dwójką zawodników będziemy rywalizować o podział podium. Nagle
zdziwienie, nie wiem w jaki sposób, ale przed nami pojawiła się garstka
zawodników. Znów należało trochę przyśpieszyć, by wrócić na swoją nominalną
pozycję. Atak na Pilsko z przejścia na Glinne rozpocząłem ponownie z 3 pozycji. Wbieg był trudny, oznakowanie znikome (dobrze
że usłyszałem jakimi szlakami mamy się kierować), a pogoda paskudna. Brnąłem do
góry w strumyku, aż nagle widzę szczyt. Co mam powiedzieć o nim? Jedna wielka
mgła. Przydała się ostatnia wycieczka na Pilsko, bo wiedziałem chociaż jak
dotrzeć do Hali Miziowej 😜 A z niej to
już okrężną drogą do mety. Po drodze mija mnie zagubiony rywal. He, niezłe miał
tempo zbiegu. W moich oczach szaleństwo, tyle odwagi to jeszcze nie mam 😀.
Półmaraton z zahaczeniem o Pilsko kończę ostatecznie na trzeciej pozycji 😀 po 2h 9 min i 36 sekundach. Niezłe rozpoczęcie
wakacji 😊.
Kolejnego dnia wróciłem do Korbielowa wraz z Madzią na bieg
alpejski, a dokładnie 10 kilometrowy bieg na Pilsko. Tym razem aura miała
przynieś upragniony widok 😃. Obstawa zawodów była niezła, rywale szybko mi
odskoczyli. Mimo półmaratonu górskiego w nogach biegło mi się świetnie.
Trzymałem się dzielnie za naszą zabrzańską mistrzynią, Dominiką (świetnie gnała).
Kiedy dotarłem na halę Miziową,
wiedziałem, że na pewno wystarczy mi sił. Zdobyłem Pilsko po 1h 6 min i 14
sekundach na 20 pozycji 😃. Zanim zdążyłem wziąć oddech na horyzoncie
zauważyłem moją górską debiutantkę 😄. Wiedziałem, że ma power w nogach. Madzia w
pięknym stylu wskoczyła na podium😃. Festiwal "Pilsko" kończy się
cudownie. Można było w końcu odpocząć.
Połonina Wetlińska |
Radość na mecie |
Cudowny wypoczynek nad Soliną połączony z bieganiem po Połoninach
zakończył się szybko. Za szybko 😞. Należało wrócić do domu na Dobrodzieńską
dychę. Rok temu przywiozłem z niej wspaniałe wspomnienia i miałem nadzieję, na
powtórkę z szybkiego biegu 😁. Na zawody jechałem z pozytywnym nastawieniem.
Ponownie towarzyszyła mi Madzia, która postanowiła za moją namową spróbować swoich
sił na 10 kilometrowej trasie. Było upalnie, ale ja lubię słońce 😃. Wystartowałem
znów na pełnym gazie. Zegarek pokazywał tempo 3:3x min/km, ale ja nie miałem
zamiaru zwalniać, dziś wytrzymam, dziś czuję energię. 5 km mijam z czasem
18:11, a wśród pól nadal pędzę. Na metę wlatuję z czasem 36:50, 4 sekundy ponad życiówkę. Pomimo minięcia się z rekordem życiowym, byłem zadowolony. Zaliczyłem kolejny szybki bieg. Wynik wystarczył na zajęcie 12 lokaty i ostatecznie 2 pozycję w kategorii wiekowej. Drugie podium w lipcu :D. Nie było to jedyne podium tego dnia, Madzia znów szalała 😁😃.
Ostatnie metry w Dobrodzieniu |
Minął kolejny tydzień, a ja znów na starcie. Tym razem w
Rudzie Śląskiej na półmaratonie. Ciężko mi biegać nocą, bo ciężko po całym dniu
był rześki. Mimo paru głupich sobotnich posunięć, dotarłem na start w nie
najgorszym stanie. W głowie czułem jedno. JESTEM NAŁADOWANY 😁. Co z tego, że
trasa trudna, co z tego że odczuwam mały dyskomfort, ja biegnę po marzenie
wśród znajomych. Wybija 21 i startuję na pełnym gazie. Widziałem profil, ale
kiedy ujrzałem w rzeczywistości nachylenia, stwierdziłem, że dobre tempo ciężko
ocenić. Olałem zegarek i biegłem jak w górach, na samopoczucie😃. W dół prułem
tempem 3:3x min/km😜, by w drugiej części utrzymać co najmniej 4 min/km na
podbiegach. Tak, to była trasa dla górala 😁. Pierwsze z trzech okrążeń
ukończyłem po 26 min i 51 s. Poczułem, że życiówka jest możliwa, ale mimo
wszystko nadal postanowiłem przybijać dzieciakom piąteczki. Z każdym ich
uśmiechem czułem się coraz lepiej 😏😃😄, a nie bardziej zajechany kilometrami. Drugie kółko ciut bardziej zachowawczo.
Obawiałem się, że podbiegi mnie zajadą. Mimo to zacząłem wyprzedzać rywali.
Dawno już tego nie widziałem 😁. Czas drugiego okrążenia 26 min i 58 s. Hmm,
nadal genialnie 😃. Ale koniec zabawy lecę do odcięcia 😜. Dubluję, witam
znajomych, doganiam kolejnych rywali, a
ciągle czuję siłę. Postanawiam wytrzymasz tempo na podbiegu. Dopiero na
ostatnim kilometrze łapie mnie lekka
kolka, ale nie czas na głupoty 😉. Ostatnie okrążenie kończę po 27 min i 6
sekundach. Ostateczny wynik 1:20:55 i 16
lokata. Mam życiówkę 😀😀. Może tylko 13 sekund lepiej niż zeszłoroczny nocny
Wrocław, ale nareszcie 😁. Na mecie znów czułem energię jak po majowym ultra.
Mógłbym jeszcze zrobić kolejną rundkę 😛.
Start w Rudzie Śląskiej |
Jak kończę lipiec. Udanie 😃. Poprawiłem już wszystkie
dystanse 😃.
Miesiąc kończę z przebiegiem 428 km, a półmaraton rudzki to
moje już 25 zawody w tym roku, ojj sporo 😜. Zostało już jedynie 3 tygodnie do
mojej jesiennej walki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz