Czerwiec
Postanowiłem dzisiaj podsumować swoje poczynania na
czerwcowych trasach zawodów. Po udanym występie w ultra Beskidzki Topór
postanowiłem, że należy wypocząć i aż do jesiennej potyczki nie będę biegł
niczego dłuższego niż półmaratony. Jak wygląda harmonogram jesiennej potyczki?
A to już niebawem się dowiecie. Jest ostro ;P.
W czerwcu postawiłem ponownie na mieszankę górsko-asfaltową.
Hmm, nadal nie jestem zdecydowany gdzie
lepiej się czuję 😃. Przebiegłem w sumie aż 5 małych, lokalnych biegów. Słabsza
obsada tych biegów pozwoliła mi przebić się do czołówki i walczyć o trofea. Na
pierwszy ogień przyszedł Bieg Azotowy w Kędzierzynie-Koźle. Na trzech pętlach
wokół hali widowiskowej miałem pobiec swoją życiową dychę. Wystartowałem jak
zawsze, czyli z mocnym impetem, wyprzedzając czołówkę i prowadzać bieg przez
pierwszą połowę okrążenia😜. Z czasem znów zacząłem zwalniać i walczyłem z tempem
by utrzymać swoją obecną trzecią pozycje. Narastające zmęczenie i upalny dzień
(nieźle znosiłem temperaturę, chyba przywykłem) powodował, że po drugim okrążeniu zacząłem liczyć ile
sekund mogę jeszcze stracić😜. Było dobrze, ale należało się sprężyć. Chociaż
podkręcone tempo nie pozwoliło mi na finiszu dogonić rywala, ale przyniosło
życiówkę 36:46 😁i 3 miejsce 😁. Po udanych zawodach wraz z ojcem uzupełniliśmy
kalorie, a później ruszyliśmy tradycyjnie świętować w lodziarni.
Dekoracja na azotach |
Nie ochłonąłem po jednym starcie, a już kolejnego dnia
wyruszyłem do miejscowości Kozy po następne swoje zawody alpejskie 😄. Dziś w menu
było 6,5 km na Hrobaczą Łąkę z 400 m przewyższenia. Start zlokalizowany był
przy Pałacu Czeczów, ładny zabytek z przytulnym, lecz z małym parkiem. Na
starcie spotkałem silnych zawodników z Zabrza, po krótkiej rozmowie
wystartowaliśmy (wróciły wspomnienia z pierwszych wycieczek biegowych z
Dominiką i NRG)😃. Nachylenie biegu nie było jakieś okropne i aż do ostatniej
ścianki nie musiałem przechodzić do marszu. Już po pierwszym kilometrze bieg
się rozciągnął (był to szybki bieg) i za wiele rotacji w czołowych pozycjach
nie było. Ja walczyłem z jednym z miejscowych chłopaków o 5 pozycję. Gdy już
myślałem, że w końcu uzyskałem wystarczająco przewagę nad nim, wyrosła przede
mną wcześniej wspomniana ścianka😖. Niby tylko kilkaset metrów do mety, ale to
nie było nachylenie dla mnie, musiałem powalczyć Gallowayem😧. Walkę skończyłem
po 34:55 z 6 lokatą, ale pierwszą w kategorii wiekowej 😀. Najśmieszniejsze, że
luźny zbieg na start zajął mi tyle samo czasu co wbieg. Końcówkę udanego
weekendu spędziłem w cudnym towarzystwie przy widoku na Beskid Śląski.
Pałac Czeczów w Kozach |
Na następne zawody wyruszyłem wraz z rodziną w długi weekend
czerwcowy. Lukę tygodniową w 58:09 i 9 lokatą i 2msc w M20. Tradycji nie mogło
zabraknąć, więc po posiłku regeneracyjnym, ruszyliśmy świętować do lodziarni. A
na koniec dnia i cudnego weekendu, dobić się porządnym i smacznym obiadkiem w
Kryspinowie😋.
zawodach wypełniłem swoim ulubionym treningiem,
czyli długim niedzielnym wybieganiem😁. Cudnie tak lecieć przy ładnej aurze obok
jeziora, przez lasy i pola😁. Dobra, wróćmy do mojego startu. Pojechaliśmy tym
razem do Niepołomic, tuż za Krakowem. Miasteczko posiada ładny pałacyk, przy
którym zlokalizowany był start i meta, a trasa przebiegała w większości po
pobliskiej puszczy. Plan był prosty, utrzymać swoje tempo półmaratońskie z
ubiegłorocznego Wrocławia. Tak mnie natknęło podziwiając nocne wyczyny
znajomych😄, w tym miejscu chciałbym ponownie gratulować każdemu wyniku😄. Na
pierwszych kilometrach asfaltowych nadrobiłem parę sekund. Które zacząłem
tracić na leśnych duktach puszczy. Który byłem? Nie zastanawiałem się, bo
początek był wspólny dla obu biegów (zawody odbywały się na dystansie 8 i
15km). Próbowałem trzymać pozycję i tempo. W połowie trasy mijaliśmy tory
kolejowe. Po wyjściu z tunelu spodziewałem się lekkiego wbiegu, który pokonałem
żwawo, lecz kolejna górka mnie zaskoczyła.😕 Niby tylko 500m, niby tylko 6-7%
nachylenia, ale sekundy uciekały. Wiedziałem, że tempa 3:48 min/km do mety nie
uciągnę. Nagle za 11km poczułem nagłą radość i przypływ sił😄. Postanowiłem
wyprzedzić rywali, do których sukcesywnie zacząłem odrabiać straty. Jeszcze
przed ponownym wbiegnięciem do puszczy, wyprzedziłem drugą zawodniczkę zawodów
i pognałem w głąb lasu za kolejnym rywalem. Nagle wyłania mi się przede mną
kościół, już blisko meta, a ja mam tylko ok. 4 sekundy straty😕. Postanowiłem nie
przegrać tego pojedynku😎. Po chwili docieram do rynku, na którym zrównuję się z
rywalem. Z boku tylko słyszę doping „Kuba!!”, ale to już tylko ok. 300 m
finiszu. Lecę na pełnym gazie i kończę zawody zwycięskim finiszem (chyba
pierwszym w życiu) w czasie 58:09 i 9 lokatą i 2msc w M20. Tradycji nie mogło zabraknąć, więc po
posiłku regeneracyjnym, ruszyliśmy świętować do lodziarni. A na koniec dnia i
cudnego weekendu, dobić się porządnym i smacznym obiadkiem w Kryspinowie.Ostatnie metry w Niepołomnice |
Nadchodzi ostatni weekend czerwca, który postanowiłem zacząć
od mistrzostw w biegach górskich w Bielsku na dystansie półmaratonu (a tak
naprawdę na 25km trasie)😋. Trasa Dębowiec- Szyndzielnia- Klimczok- Błatnia-
Dębowiec urokliwa, ale ciężka 😃. Podejścia były mocne i rywale
Klimczok :) |
Start spod hali |
Rada: Na biegach górskich trzeba myśleć aż do mety, nie
ważne jak się jest zmęczony. Czasem nawet warto stanąć. Druga rada,
przygotujcie się do biegu, przejrzyjcie trasę. Ja wlazłem już w rutynę i znów mnie
to zgubiło.😡
Początek drugiego okrążenia |
Kolejnego dnia wyruszyłem wraz z rodziną do Godowa. Niby mała
mieścinka, a tu stadion z tartanową bieżnią😃. Przed biegiem zaczynam lekką
rozgrzewką. Nogi ciężkie, oba biodra się odzywają, a reszta nie lepsza😕.
Zastanawiam się, co ja wogóle tu robię😕. Dobra wybija godzina startu,
zmotywowany dopingiem rodziny ruszam na trasę. Do pokonania dwie pętle, gdzie
pierwszy kilometr to asfalt, a później 2 kilometry wzdłuż Olzy. Jak zawsze
wystrzeliłem i aż do lasu prowadziłem. Nie wiedziałem co robić? Gdzie rywale?
Ciut przed lasem dogania mnie pewien chłopak i zaczynam zanim biec. Ciężko
było. Trawa bardzo nierówna, wąska ścieżka nieumożliwiająca wyprzedzanie, a co
chwila wyskakiwały spore dołki za nóg rywala, które wybijały z tempa. Tempo
spadło, ale dystans między kolejną dwójką trzymaliśmy. Na koniec okrążenia
pojawia się wcześniej wspomniany tartan, gdzie mijam rywala i znów prowadzę aż
do końca asfaltu😃. Tuż przed wąską ścieżka, znów mnie mija i nie mam możliwości
wyprzedzania. Mądrze się bronił, a zmęczenie spowodowało, że straciłem w końcu
jakieś 50 metrów. Przewagi już nie zniwelowałem, ale zarówno utrzymałem
spokojnie przewagę nad kolejnym rywalem. Radosne ostatnie okrążenie wokół
stadionu i witany przez rodzinę mijam jako drugi linię mety😁. W wyniku, że były
dekorowane tylko kategorie wiekowe, zajmuje pierwsze miejsce w M20. Po chwili
na metę dociera szczęśliwy ojciec😃. Zawody można zaliczyć do udanych, dziś fajny
czas był niemożliwy do osiągnięcia. A po biegu co mógł zrobić łakomczuch? Poszliśmy na świderki lodowe😜.
Czerwiec był niesamowity, dawno nie miałem takiej serii
udanych biegów. Ostatnio czuję ogromny napływ sił i radości. Z danych
statystycznych wychodzi, że pierwsze półrocze kończę aż z 21 startami. Sporo,
bym powiedział nawet- za wiele. Może czas wziąć chwilę oddechu w szykowaniu
formy na jesień. Trzymajcie kciuki, bym się nie połamał, bo obawiam się walki z
przeciążeniami